Wiecie co najbardziej lubię w halloween? DYNIE! Chodź przyznam się, że ta miłość pojawiła się niedawno, wszystko przez ten wpis [klik]. Przez ten wpis popełniłam również ten przepis i to nie jest moje ostatnie słowo w temacie dyni na moim stole.
Młoda z deskorolką jest już oswojona, przyszedł więc czas na level up - skatepark! Ulica przed domem i nasza stara deska przestały już wystarczać. Nudaaa... Zabrałyśmy więc ze sobą fiszkę Fish Skateboards. Kolorowa sceneria, inne dzieciaki - CZAD!
Wrzesień minął, pierwsze zajęcia za nami - eksperymentowałyśmy z baletem i basenem. Jedne z nich to strzał w dziesiątkę, drugie niespodziewane pudło. Nasze miasto jest małe i wybór mały, ale jakiś jest...
***
Jeżeli chodzi o balet to wybierałyśmy wśród 3 szkół tańca. Selekcja miała odbyć się bezpośrednio, jednak ostatecznie wybrałam już na podstawie rozmowy telefonicznej. Pierwsza szkoła nie oferowała zajęć próbnych, albo zapisuje dziecko i płacę za miesiąc z góry, albo... dzwonię do drugiej szkoły. Gdzie pomimo moich konkretnych pytań o zajęcia z baletu próbowano mnie namówić na zajęcia z tańca towarzyskiego... WHAT? Trzecia próba w końcu udana. W bardzo miłej atmosferze opowiedziano mi o głównych założeniach zajęć, czyli rozciąganie i umuzykalnianie, występy dla rodziców co 3 miesiące + dodatkowo podstawy z języka francuskiego. Super. Zapisana.
Co do przebiegu zajęć tanecznych w praktyce nic nie wiem, dzieci ćwiczą w
małej salce baletowej, gdzie rodzice nie mają szans ich podglądać. Może
to i dobrze. Najważniejsze, że N. wychodzi zachwycona i już nie może się doczekać
kolejnych zajęć. W domu chętnie ćwiczy szpagat i daje nogi za głowę. Great!
***
Basen również był wybierany spośród 3 szkółek. Pierwsza szkółka oferowała zajęcia w grupie maluchów 2 razy w tygodniu, odpada, nie damy rady czasowo... Druga mieściła się w aquaparku, hałas i nadmiar bodźców jakoś nie do końca mnie przekonuje. Trzecia... termin pasował, ok. Zapisana.
Pierwsze zajęcia, pierwsze 15 minut, SUPER. N. zachwycona, uśmiechnięta od ucha do ucha, wskakuje do wody i "pływa" na brzuchu. Kolejne 10 minut pływają na plecach, głowa leży na wodzie i patrzymy w sufit, bioderka do góry.
N. daje radę, ale 10 minut przed końcem zajęć chcę już do domu, pojawiają się łzy. Jest najmłodsza w grupie (N. 5 lat, pozostali 6-7-8 lat), może jeszcze za mała, a zajęcia zbyt poważne... Czysty trening, brak elementów zabawy. W szatni oświadcza mi, że: " ja podjęłam już decyzję, nie chcę chodzić na te zajęcia, chcę żebyś ty mnie uczyła pływać tak jak wcześniej". A ja mam mocno mieszane uczucia. Wiem, że mnie będzie czarować i wymigiwać się od ćwiczeń, z drugiej strony bardzo brakuje mi założeń teorii, którą bardzo cenię NAUKA POPRZEZ ZABAWĘ. Sama nie wiem...
Kocham życie i żyje na chillout'cie. Łapie chwile i chwytam momenty. Nigdzie się nie spieszę, a wciąż jestem zabiegana. MAMA NA ZAJAWCE to ja. Karolina. Osoba silnie uzależniona od sportu, fajnych akcji, gadżetów i ciuchów.
