To że Młoda będzie śmigała na nartach i desce było wiadome zanim się jeszcze urodziła, nie było opcji by uciekła przed moją zimową codziennością - mama instruktorka narciarstwa i snowboardu.
Pierwszy etap przygotowań do sportów deskowych rozpoczęłyśmy gdy miała 2,5 roku - zabawy z deskorolką (o czy mogliście już poczytać tu). Potem poszło już z górki... w wieku 3,5 lat po raz pierwszy pojawiła się na stoku - celem na tamten sezon było zapoznanie ze sprzętem (snowboardowym, czemu nie narty poczytajcie tu), z tym, że śnieg jest śliski i że to fajna zabawa tak zjeżdżać z góry na dół :) W sumie 5h serwowane w 30 minutowych porcjach na raz. Prawdziwa jazda zaczęła się jednak dopiero, gdy skończyła 4 lata. Oprócz snowboardu bawiłyśmy się jeżdżąc na nartach i chodź zasada, że nie powinno uczyć się swoich dzieci okazała się w 100% prawdziwa, bardzo szybko, bo już po 3h lekcji z instruktorami-ciociami-wujkami mogłyśmy bezpiecznie śmigać znów razem. Po wszystkich trasach! na Karpackim Winterpolu.
NARTY? SNOWBOARD? INFORMACJE PRAKTYCZNE!
W internecie znajdziecie setki artykułów z serii "Och! Ach!" jakie sporty zimowe są super, zgadzam się z tym i nie mam zamiaru tworzyć kolejnego tego typu artykułu do kolekcji. Postaram się za to rozwiać wątpliwości jakie najczęściej pojawiają się w Waszych głowach :)
- Od czego zacząć - narty czy snowboard dla dziecka? Istnieje mit, że każde dziecko powinno najpierw nauczyć się jeździć na nartach, a dopiero jak tego się nauczy to może zacząć przygodę ze snowboardem. Otóż nieprawda. Każde dziecko jest inne, jedno może mieć większe predyspozycje do jazdy na desce, drugie na nartach i nie powinniśmy się upierać na jedno czy drugie. Kiedyś wszyscy zaczynali od nart, bo nie było na rynku sprzętu snb dla małych dzieci. Teraz mamy już wszystko łącznie ze specjalnym programem nauczania dostosowanym do potrzeb najmłodszych. Pozwólmy dziecku spróbować (koniecznie pod okiem wykwalifikowanego instruktora!) i wybrać co mu się bardziej podoba.
- Czy to prawda, że snowboard jest trudniejszy? Dla jednych tak, a dla drugich to narty są nie do opanowania. Wszystko zależy od indywidualnych predyspozycji. W snowboardzie główną barierą do pokonania są "przywiązane nogi", a w narciarstwie "rozjeżdżające się nogi". Najlepiej jest spróbować i samemu ocenić co nam bardziej odpowiada. Początki na snowboardzie są bardziej wymagające jednak efekt w postaci technicznej jazdy szybszy, na nartach szybciej będziemy sami zjeżdżać z góry na dół, ale za to dłużej musimy poćwiczyć by robić to technicznie dobrze.
- Kiedy zacząć? Im wcześniej tym lepiej? NIE! Teoretycznie już 3 latek może się uczyć jazdy na nartach lub snowboardzie, w praktyce gotowy jest na to jednak dopiero 4 latek. Najważniejsze jednak jest by dziecko było gotowe i samo chciało! Przymusem nic nie zdziałamy, a wręcz przeciwnie - zamiast zachęcić zrazimy dziecko do sportów zimowych już na samym początku. Lepiej poczekać rok albo nawet dwa sezony i mieć z tego radość zamiast nerwów, obrażonej miny i pieniędzy wyrzuconych w śnieg. Nigdy też nie jest za późno, najstarsza moja kursantka miała 67 lat, a jej mąż, który też pierwszy raz miał na nogach narty przeżył już 76 wiosen. Dali radę, bo bardzo chcieli!
- Jak zacząć - samemu czy z instruktorem? Większość ludzi przyglądając się jeździe na nartach lub snowboardzie uważa to za dziecinnie proste zadanie. W praktyce okazuje się coś zupełnie innego. Głównym powodem "sama się nauczę" jest kwestia finansowa - 1h lekcji z instruktorem kosztuje od 60 do 90zł plus sprzęt i karnet na wyciąg. Jednak nie do końca jest to właściwa kalkulacja. Dziecko potrzebuje średnio od 5 do 10 godzin lekcyjnych, by samodzielnie bezpiecznie zjeżdżać - hamuje, skręca pługiem (czasami nawet już przechodzi się do jazdy równoległej) i wjeżdżać wyciągiem (są pewne zasady które trzeba poznać). Dorosłej osobie wystarczą już nawet 3h. To samo "ucząc się samemu" osiągamy w... w sumie nie osiągamy, bo nigdy nie robimy tego technicznie prawidłowo. Utrwalamy błędy, które później jest ciężko wykorzenić. Sytuacja z życia wzięta: pewien Pan, który sam się uczył przez 3h - zjeżdżał, hamował, wjeżdżał, ale czuł, że to nie jest to, bo On walczy o życie i nie czerpie z tego żadnej przyjemności. Przyszedł do mnie i przez 10h! oduczaliśmy się złej pozycji i innych nieprawidłowych odruchowych nawyków które nabył przez te 3h! To samo jest z dziećmi, gdy rodzice sami próbują uczyć. Długo można by o tym pisać... Zaufajcie mi, uczyć się/dziecko samemu się nie kalkuluje, oby tylko finansowo i nigdy zdrowiem/życiem.
- Jaki strój na początek, gdy nie wiemy czy połkniemy bakcyla? Wygodny i ciepły, inaczej ciężko będzie polubić te sporty, gdy zimno w pupę i nie tylko. Polecam też kask. Kurtka może być codzienna, gdy nie pada nie jest aż tak istotna jak... spodnie wodoodporne - nigdy dżinsy!, upadków na początku jest kilka, dżinsy nie dość, że sztywne to szybko namakają i wyziębiają, tak samo jak dresy czy leginsy. Ważne są też rękawiczki. Po upadku musimy się podnieść. Cienkie szybko namokną i będzie nam zimno.
- Sprzęt kupić czy wypożyczyć? Jeśli sprzęt miałby być używany tylko na 7/14 dniowych wyjazdach to dzieciom póki rosną wypożyczać, dla siebie warto kupić chociaż dobrze dopasowane buty. Narty/deskę snowboardową z wypożyczalni będziemy mieli "zawsze" przygotowaną (krawędzie ostre, ślizg nasmarowany), często sprzęt jest nie starszy niż 2-3 sezony.
- Hmmm co jeszcze....? Kto pyta nie błądzi... pytajcie więc w komentarzach!
Uwielbiam Ją!!! :*